"Kiedy płaczą świerszcze"


Rozmawiamy o książkach – „Kiedy płaczą świerszcze”

 

 

   Nasze ostatnie spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki upłynęło pod znakiem  pięknej opowieści o zagubieniu i ogromnej wierze; o sile miłości, zwątpieniu i o cudach, które mogą przydarzyć się w życiu.

   Powieść Charlesa Martina "Kiedy płaczą świerszcze" to historia mężczyzny, który po traumatycznych wydarzeniach w przeszłości zamyka się na świat, porzucając dotychczasowe życie. Osiada w niewielkim miasteczku w domu nad jeziorem, za towarzysza mając niewidomego przyjaciela. Któregoś dnia poznaje małą dziewczynkę, która śmiertelnie chora czeka na dar życia - przeszczep serca.

   Nietrudno się domyślić, że od tej chwili życie głównych bohaterów zmieni się diametralnie, choć błędem byłoby sądzić, że fabuła jest przewidywalna (wręcz przeciwnie – o czym świadczy choćby dramatyczny, nieprawdopodobny finał...)

 

 

 

   Autor powoli odsłania kolejne karty przeszłości głównego bohatera, który zaczyna jawić się w zupełnie innym świetle. (Któż domyśliłby się, że zamiast ze stolarzem, pasjonatem starego drewna i odnawiania łodzi ma do czynienia ze znanym niegdyś  i cenionym transplantologiem?) Dla Annie jedyną szansą na przeżycie oprócz nowego serca jest lekarz, który podejmie się tej trudnej operacji wycieńczonego chorobą dziecka.

   I tu rozgrywa się pewnego rodzaju dramat, gdyż nasz bohater, który zaprzyjaźnia się z dziewczynką nie potrafi i nie chce wyjawić swej tożsamości, nawet w obliczu jej pogarszającego się stanu zdrowia. Wydarzenia z przeszłości tak mocno odbiły się piętnem na jego psychice, że teraz ich siła rażenia dotyka małą Annie, która nade wszystko pragnie żyć. Rozpoczyna się odliczanie tygodni, dni i godzin, które przeciekając niczym woda z pękniętego dzbana opróżniają dziewczynkę z sił, energii, z życia...

 

 

 

   Martin snuje swą opowieść językiem i stylem, który (mimo, iż przecież mamy do czynienia z prozą) stawia ją szczebel wyżej - czytelnik może odnieść wrażenie bycia blisko poezji, jej wrażliwości i subtelności. Do tego dochodzą niesłychanie szczegółowe, wręcz podręcznikowe opisy z dziedziny medycyny, dotyczące transplantacji serca, jego budowy i funkcji oraz etapów zabiegów na nim przeprowadzanych - wbrew pozorom całkowicie do zrozumienia przez laika; dalej wplatane między strony fragmenty dzieł Szekspira; poruszające listy od zmarłej żony, otwierane przez bohatera w każdą rocznicę jej śmierci; i co najważniejsze - wszystko to doskonale układa się w spójną całość, nie trąca ani przesadnym sentymentalizmem, ani moralizatorstwem.

   Historia płynie unosząc w swym nurcie zauroczonego czytelnika...

   Brawo! To książka, którą koniecznie trzeba przeczytać!

 

Klubowiczka – Pani Ewa Pycia