Tajemnica rodu Szumerów

Tajemnica rodu Szumerów z Brończyc

Dawno, dawno temu, jak sięgnąć pamięcią, Polska była krajem, w którym jak sama nazwa mówi, było wiele pól uprawnych, żywiących jej mieszkańców. Sadzili na nich warzywa, siali zboże, pielęgnowali sady. Za najbardziej pracowitych uważano krakowian, bowiem to w tych okolicach ziemia, wdzięczna za ich starania, najobficiej plonowała i właśnie tutaj najbardziej rozwinął się handel.

Znanym kupcem i gospodarzem był Szumera. Posiadał on wiele pól uprawnych, jednak jego największą pasją były konie. Nikt nie znał się na nich tak jak on; mówiono nawet, że wychował się wśród koni. Rodzice Szumery wywodzili się oczywiście ze szlacheckiej rodziny: matka była kobietą niezmiernie piękną, mądrą i wykształconą, ojciec zaś- mężny i odważny a zarazem wielki sercem, lubił pomagać innym biednym ludziom, co nie zawsze podobało się okolicznej braci szlachcie. On jednak, podobnie jak jego syn, opierał się na Biblii, był człowiekiem bardzo religijnym i zawsze na pierwszym miejscu u niego był Bóg, któremu- jak mówił stary Szumera- zawdzięczał wszystko.

Najmłodszy z rodu, Stanisław, tak bowiem miał na imię nasz bohater, w latach swojego dzieciństwa wiele podróżował. Jego matka uważała, że dzieci powinny zobaczyć jak najwięcej świata, poznać kulturę innych ludzi, a przez to nauczyć się wielu nowych rzeczy. Stanisław wraz z rodzeństwem, Zygmuntem i Zofią, zwiedził wiele krajów, z każdego wywożąc nowe doświadczenia. W podróżach najgorsza dla niego była nieobecność ojca, był bowiem bardzo do niego przywiązany, mimo oschłego traktowania. Podziwiał go jednak, bo to właśnie on nauczył go handlu, rolnictwa i przede wszystkim to on pokazał mu konie.

Stanisław ożenił się z córką jednego z zamożniejszych szlachciców. Jak się domyślacie, nie był to jego samodzielny wybór. Jednak wierzył, że może kiedyś ją pokocha. Zakładając rodzinę, Stanisław zaczął myśleć o ziemi, na której mógłby rozpocząć samodzielne życie wraz z nową małżonką, która już w tym czasie nosiła w sobie kolejnego potomka Szumerów. Stanisław szukał po całej Polsce odpowiednich dla siebie terenów, na których mógłby gospodarzyć, jak również założyć stadninę koni, najlepszych jakie tylko można spotkać. Jednak żadne miejsce nie wydawało mu się odpowiednie. Mimo że kupił już kilka koni, to nie miał się gdzie osiedlić, a w domu rodzinnym robiło się coraz ciaśniej, bowiem rodzeństwo również pozakładało rodziny i wszyscy zamieszkali w domu ojca.

Dni mijały, a Stanisław nie znalazł swojego wymarzonego domu. Nadszedł termin rozwiązania dla żony Stanisława, Marysi. Urodziła ona zdrowego i silnego chłopca, któremu dano na imię Jan.

Pewnego dnia Stanisław przebywając na targu, podsłuchał rozmowę dwóch chłopów, którzy opowiadali o niezwykłej krainie, gdzie była czarna jak noc ziemia. Zainteresowany podszedł spytać, gdzie ta ziemia się znajduje. Była to wieś Brończyce, okolice Słomnik. Wyruszył więc w podróż, chcąc przekonać się na własne oczy, czy miejsce to będzie dla niego i jego rodziny odpowiednie. Przepływała tam piękna rzeka Szreniawa, ziemia była żyzna i rodziła obficie. O takim miejscu właśnie całe życie marzył. Zadowolony, że nareszcie znalazł to, czego szukał, szybko dogadał się co do kupna dworu i folwarku. Od razu zaczął remont dworku, jak również budowę stajni. Sprowadzał z zagranicy dywany, zasłony, materiały wszelkiego rodzaju, najął najlepszych rzeźbiarzy, stolarzy, malarzy a nawet ogrodnika. Sprowadził rośliny do ogrodu, zasadził całe pola warzyw i zasiał zboże. Wkrótce zasłynął  jako dobry gospodarz i bogaty człowiek. Szanowali go wszyscy i chcieli razem z nim robić interesy. Stanisławowi spodobał się szczególnie jeden pomysł; była to budowa młyna i produkcja mąki, najlepszej na świecie. Plan ten miał przyszłość; płynęła przecież w pobliżu Szreniawa, którą można było w pełni wykorzystać do tego celu. Wspólnikiem Stanisława został Kazimierz Cieślik. Był on właścicielem wielu terenów i posiadaczem już licznych takich młynów, jednak ten miał być wyjątkowy i wyróżnić go od innych młynarzy. Stanisław był dla niego odpowiednim partnerem, ponieważ był bardzo zamożny, doskonale radził sobie w handlu i sam mógł produkować potrzebne zboże. Przeciwny temu był senior rodu Szumerów; uważał, że jego syn nie powinien zajmować się tak marnym jego zdaniem zajęciem, jak produkcja mąki. Od początku więc próbował odwieść syna od tego planu, jednak na próżno. Stanisław, sprzeciwiając się ojcu, stracił jego szacunek. Ojciec zagniewał się na niego, twierdził, że hańbi swe nazwisko i  niszczy swym postępowaniem to, czego przodkowie rodu dotychczas dokonali. Wyrzekł się syna.

Od tego momentu Stanisław doznawał samych niepowodzeń w swojej karierze młynarza i handlarza; to zatwardziały w swej nienawiści ojciec odstręczał ludzi od współpracy z synem. Najmłodszy z  Szumerów postanowił więc poszukać kupców, którzy nie kierowaliby się zdaniem seniora Szumery. Udał się w podróż- jedną, drugą, potem kolejną...  Odbijało się to na więziach rodzinnych, Marysia bardzo przeżywała rozstania z mężem, a dorastającemu Janowi w wychowaniu brakowało męskiej ręki. Był on dzieckiem niezwykle mądrym i bystrym, najbardziej interesował go świat i przyroda. Jego ulubioną lekturą była Biblia, w której znajdował odpowiedzi na nurtujące go pytania. Ojca jednak potrzebował najbardziej, a jego nie było.

Szumera spędził za granicą kilka miesięcy, nawiązując nowe znajomości i kontakty handlowe. Przebywał często w dworku niemieckiego szlachcica, spodobała mu się też jego młoda córka, złotowłosa Irena. Zakochał się w niej bezgranicznie, jednak nie przyznawał się do tego uczucia. Zdawał sobie doskonale sprawę, że nie może pozostawić swojej żony i syna. Irena również skierowała swe uczucia w stronę Stanisława, tak więc romans powoli się rozwijał, co wiązało się z  przedłużeniem pobytu poza domem. Dawało to do myślenia Marysi, która czekała z niecierpliwością na męża, tym bardziej, że on przestał się z nią kontaktować. Po długim czasie oczekiwania Marysia postanowiła wyruszyć na poszukiwanie męża. Odnalazła go i wrócili razem do domu. Nikt nie wie do dziś, co go skłoniło do powrotu: rozpacz i łzy żony, widok małego Janka, czy po prostu nakaz honoru? Jednak Stanisław nie był już tym samym człowiekiem: najczęściej siadał nad brzegiem rzeki, patrzył w jej nurt i obserwował obracające się młyńskie koło. Może przypominał mu ten widok jego własne życie, w którym też wszystko gdzieś popłynęło, a los co chwila się odmieniał? Nie miał też serca do pracy, nie dbał o młyn i pola, nie cieszył go urodzaj i nie poruszał widok kwitnących pól.    
Młyn na początku bardzo dobrze prosperował, jednak nadeszły gorące lata, które wysuszyły rzekę, dzięki której młyn mógł pracować. Stanisław całkowicie się załamał. Zrozumiał, że zaprzepaścił swoje szczęście...

Pewnej nocy mieszkańców całej okolicy obudziła ogromna czerwona łuna, która ciemną noc zamieniła w jasny dzień- to palił się młyn Stanisława. Ludzie rzucili się na pomoc, ale drewniane belki trzaskały pod językami ognia i wkrótce pożar strawił niemal cały młyn. Dopiero następnego dnia, kiedy żywioł został opanowany, znaleziono na nadpalonej belce u samej góry pod dachem wiszący powróz. A w spopielałych szczątkach  odnaleziono zwłoki trzech osób.

Do dziś nie wyjaśniono tajemnicy śmierci Szumerów. Ale każdej nocy, gdy tylko wszyscy w Brończycach zasną, słychać krzyk kobiety i dziecka, a na belce w starym młynie pojawia się powróz...