Wspomnienie w dwudziestą rocznicę śmierci wychowawcy

Wspomnienie w  dwudziestą rocznicę śmierci wychowawcy

   Od wieków istotny wpływ na życie Słomniczan miało bliskie sąsiedztwo Krakowa, w którym zdobywali wykształcenie, otrzymywali pracę, mieszkanie i zakładali rodziny. Trudno ustalić ilu ludzi kultury, nauki i społeczników zasłużonych dla Krakowa wywodzi  swój rodowód ze Słomnik. Jednak byli i są również ludzie wybitni, którzy zdobywszy wykształcenie w Krakowie osiedlili się w naszym miasteczku pracując, tworząc i działając na rzecz tego środowiska.

   Jednym z nich niewątpliwie był nauczyciel, literat i muzyk – Eugeniusz Korkosz, który urodził się w pow. Krasnystaw, studia ukończył w WSP w Krakowie, a wszystkie lata pracy zawodowej poświęcił SP w Słomnikach, dając się poznać jako bardzo dobry nauczyciel j. polskiego i wychowawca młodzieży. Swoje zainteresowania dzielił między muzykę a literaturę. Wspólnie z żoną prowadził chór „Jutrzenka”, którego był kierownikiem, opiekunem organizującym wyjazdy na konkursy, przeglądy, występy i obozy muzyczne.

   Pisał artykuły i monografie:  Jutrzenka, Wędrówki muzyczne bliskie i dalekie, Od przygody do przygody. Opracował rys historyczny SP w Słomnikach i niektórych jej osiągnięć w 70-lecie istnienia. Debiutował na łamach Zielonego sztandaru w 1966 r., później publikował również w innych periodykach.  Fraszki i aforyzmy Eugeniusz Korkosza znalazły się w zbiorach tego gatunku:  Aforystykon: Podręczna encyklopedia myśli i aforyzmów, Wielka encyklopedia aforyzmów, T. 1, Współczesna aforystyka polska: Antologia 1945-1984, Aforyzmy kulinarne i biesiadne, O miłości wszelakiej. Wszystkie wymienione w oprac. J. Glenska oraz Z kobietą nie ma żartu: 600 lat fraszki polskiej – w wyborze J. Bułatowicza.  Jego ulubiony gatunek literacki – fraszkę ( tak dawną jak poezja, bo już starożytni uprawiali ten gatunek zwany epigramem, a za ojców polskiej fraszki  uważa się Reja i Kochanowskiego) cechuje oryginalność, celność i wyjątkowa aktualność. Tematy tych utworów jak autor wyznał „leżą wprost na ulicy lub jak kto woli na poboczach krętych ścieżek wiodących do urzędów czy instytucji …”. W trakcie lektury jego utworów nieodparcie nasuwa się określenie wprowadzone dla tego gatunku przez Reja – figliki. Te błyskotliwe, pełne fantazji i dowcipu drobne utwory, zdające się być niewinnym „dokazywaniem” trafiają celnie w ludzkie przywary i „kołtuńskie” zachowania. Ulubionym ich tematem jest urząd, np. „Gdy szef co chwilę zmienia zdanie trudne jest nawet przytakiwanie” lub (z zastosowaniem paradoksu) - „Szanuj swoich przełożonych, a nuż będą oni jutro twoimi podwładnymi”. Jako nauczyciel i wychowawca nie mógł się powstrzymać od dydaktyzmu. Udzielane przez niego życiowe rady, wskazówki,  przestrogi można by wpisywać młodzieży do „sztambuchów”, np. „Źle gdy w marszu głowa nie nadąża za nogami” lub „Wrogów nie wyprzedzaj, przyjaciół nie zostawiaj w tyle, a będziesz na życiowym torze przeszkód zawsze bezpieczny”. Kobiety uwiecznione we fraszkach traktował realistycznie: „Poprosił ją o rękę gdyż już nie miał o co prosić” lub „Widać w jej pracy postępy spore – na wczasach była już z dyrektorem” , a o miłości np. tak: „Czasami wynik gry miłosnej ogłaszają w sądzie”. Tematem przewijającym się w różnych okresach pisarstwa Eugeniusza Korkosza jest szkoła, której specyfikę zgłębił będąc 30 lat nauczycielem i około 10 lat jej wicedyrektorem. W aforyzmach o szkole pisał: „Wizytację szkoły najlepiej zacząć od rozmowy z woźnym” lub „Dobrze jeśli uda nam się coś wtłoczyć uczniowi do głowy, jeszcze lepiej, gdy chociaż cząstka z tego pozostanie w sercu”, a w innej „Zanim uczeń zdecyduje kim będzie w przyszłości, pozwólmy mu w szkole być sobą”. We fraszkach skierowanych do młodzieży: „Szukaj swego miejsca w świecie – lecz uwagę ci tu wtrącę – nie wymagaj by to miejsce miało zaraz być siedzące”, a zamieszczona w podręczniku dla klasy I-III myśl ma charakter niekoniecznie ekologiczny: „O wiele łatwiej wyciąć bór cały niż wyhodować zagajnik mały”.

        

   Pisarstwo było dla Eugeniusza Korkosza, jak sam określił „frajdą”, okazją do traktowania świata z przymrużeniem oka i humorem.  Zdawał sobie sprawę, że to co robi nie tylko jemu sprawia satysfakcję ale pomaga również dostrzec nieprawidłowości, naprawić wypaczenia. Jego cykl opowiadań humorystycznych zamieszczany w Niedzielnym relaksie, Gospodyni ukazywał w krzywym zwierciadle małomiasteczkowe środowisko. [ przeczytaj ] W jednym z udzielonych wywiadów na pytanie, którą ze swych humoresek uważa za najlepszą odpowiedział, że jeszcze takiej nie napisał i że właśnie następna będzie najlepszą więc znowu bierze się do pracy, znowu próbuje i w tym tkwi urok pisania. Zmarł w 1996 roku dożywszy 58 lat. Jego odejście to strata dla społeczności Słomnik człowieka, którego trafne spostrzeżenia, przemyślenia, zawierające często ponadczasową myśl filozoficzną dostarczały rozrywki, jednocześnie pozytywnie wpływając na morale czytelników i kształtowanie lepszych form współżycia.

                                                                                                                                             M. J.


You have no rights to post comments